Obserwatorzy

piątek, 30 listopada 2012

Rossman -40%

A więc uległam i ja. Jak przy promocji na ich marki własne oparłam się, tak teraz uległam. Ale podkład tańszy o 20 zł, kusi dużo bardziej niż żel tańszy o 2 zł.

Pytanie tylko ile cen zostało 'przypadkiem' podniesionych ;)


    Tak prezentują się wszyscy nowi członkowie mojej kosmetycznej rodziny.

 
   Skupiłam się głównie na podkładach. Z moim odcieniem cery to nie taka prosta sztuka niestety, często kończy się na tym, że oglądam, oglądam i albo wychodzę z niczym, albo kończę z żelowym rimmelem. Czasami mam na coś ochotę, ale odkładam, bo nie znam składu. Tym razem zabawiłam się w ryzyka-fizyka, zarówno jeśli chodzi o składy jak i kolory- starałam się je dobrać, ale nigdy nie wiadomo. Wiem, że patrząc na zdjęcie kolory są mocno różne, ale wygląd w buteleczce a na twarzy to dwie różne sprawy, szczególnie w podkładach średnio i małokryjących.

Patrząc od lewej mamy:
* MaxFactor Expiernce, odcień fair sugar cane 55
*MaxFactor Panstik, odcień nouveau beige 13
*Maybeline super stay 25H, odcień 020 cameo
*Astor, Mattitude, odcień 002 Porcelain
*L'oreal True Match, odcień C3 Beige Rose
*L'oreal Lume Magique, odcień C2 Porcelain (który inteligentnie wzięłam zamiast facefinity od MaxFactor, myśląc że ten osławiony ostatnio na blogach podkład to coś od L'oreal..)


Dalej mamy mazidła do ust:
*MaxFactor, Maxx Efect Gloss Cube o odcieniach:
-02 Peach Rose
-07 Lovely Strawberry
*Rimmel, Lasting Finish Lipstick w odcieniach:
-214 firecracker
-240 undressed
oraz szminkę MaxFactor Colour Elixir w odcieniu 825 Pink Brandy


    Tusze, dwa znane i lubiane(pierwszy oraz trzeci), dwa są dla mnie nowością.
   *MaxFactor, Masterpiece max
   *Maybelline, The falsies volum express
   *Maybelline Illegal Lenght
   *Astor, Big&beautiful

  
   oraz ich szczoteczki

   
   *lakier Maybelline Colorama, odcień 140 (jestem fanką zupełnie innych kolorów, ale czasami lubię sobie odmienić czymś dla mnie nietypowym)

* cienie do powiek Astor, eye artist shadow palette w odcieniu 110 Sahara Gold (jeśli chodzi o pigmentację, to nie jest za mocna, ale ja potrzebowałam czegoś właśnie takiego i rozświetlającego)

* kredka Maybelline master smoky w odcieniu smoky chocolate

I to by było na tyle, wybaczcie poślizg czasowy ;)

W następnym poście spodziewajcie się zakupów z The Balm oraz Benefit.

 

czwartek, 29 listopada 2012

Yankee Candle po raz pierwszy

i zdecydowanie nie ostatni.

Zwlekałam z tym zamówieniem długo, ale to u mnie standard, chcę coś zamówić, ale nie umiem się zdecydować co wybrać na początek, a też nie chcę wykupić połowy sklepu za pierwszym zamachem, szczególnie nie wiedząc czy taki produkt w ogóle mi się spodoba.

Cieszę się, że miałam możliwość osobistego przetestowania zapachów. Jako dużą świecę wybrałam różaną, a przy zamówieniu internetowym padło by pewnie na waniliową.


  Obie świece są z podwójnymi knotami, dzięki czemu świeca da więcej światła, a do tego spali się równomiernie. Teraz używałam świecy z Home&You i wszystko pięknie, tylko zostaje pełno wosku po bokach.

Wybrałam świecę Fresh cut roses(66 zł)- lubię różane świece, a ta bije inne na głowę, zapach kojarzy mi się trochę z różanym balsamem Eveline spa professional.
A jako drugą Winter wonderland(66 zł - 20%, bo to zapach miesiąca), mnie ciężko ten zapach opisać, ale według informacji znalezionych w internecie świeca jest cytrusowo-świerkowa.


  Z małych świeczek(9 zł/szt) wybrałam Cherries on snow. Zapach wiśni nie zawsze mi się podoba, ale ten zdecydowanie przypadł mi do gustu. Do tego wzięłam mocno słodkie French Vanilla.

Podgrzewacze(32 zł) Cherry blossom wpadły mi do ręki w ostatniej chwili, skoro znalazłam ładne szklane świeczniki, to 'musiałam' do nich coś dobrać (co z tego, że podgrzewaczy u mnie nie brak)


A oto świeczniki (29 zł/szt)


 I to co najbardziej chciałam wypróbować, czyli woski. Są nieduże, niedrogie w porównaniu do świec (6 zł/szt), idealnie na przetestowanie zapachów. Szkoda, że ich wybór jest mniejszy niż świec.

Od lewej:
*różne wariacje wanilii
*kwiatowe- różane i bez (ostatnio ubóstwiam zapach bzu)
*'świąteczne', ten White Christmas kojarzy mi się z jedną z masek bingo do włosów
*różności - Midssumer night właśnie się testuje, kojarzy mi się z mieszanką mocnych  perfum męskich i kobiecych, do tego wosk lawendowy (lawenda to zapach, który podobno albo się kocha albo nienawidzi, ja należę do tej pierwszej grupy) i słodki o zapachu przypraw.

I jak to kobieta musiałam połasić się na kosmetyki:



   To moje pierwsze rzeczy z Organique. Padło na waniliową kulę do kąpieli, serum z mlekiem kozim i perłami, żurawinowe masło do ciała oraz maskę algową z papają.

wtorek, 27 listopada 2012

Tak po jedną wejść to....

szkoda podeszw w butach ścierać ;)

Weszłam do księgarni Matras celem zakupu książki na podróż, jednej sztuki, bo przecież na półkach mam wiele książek czekających w kolejce. No ale jak tak człowiek się przygląda po opisach na okładkach to myśli- o może to będzie ciekawe, a może to. A jeszcze Pani kasjerka wolno kasuje i rozglądając się jeszcze 2 się wypatrzy.


   Niektóre tytuły brzmią tak tanio, że aż wstyd pokazać ;)

Co będę czytać obecnie? 'Pamiętnik' S.Sparksa, chciałam zabrać się za 'Od pierwszego wejrzenia' ale okazało się, że to nie pierwsza część, a kontynuacja; także niestety sobie poczeka.

Mam nadzieję, że nie zawiodę się przy 'Mad Women' oraz 'Prezent od Tiffany'ego'

Trochę mnie czeka przejazdów tu i tam ( a nie można żyć tylko z laptopem na kolanach:] ) , więc szybko zacznę nadrabiać różne książkowe zaległości.
Lubię czytać w pociągu, ale moim ulubionym miejscem do czytania jest wanna- ciężko mi wyleżeć bez książki lub chociaż gazety, która ma więcej obrazków niż tekstu, nosi mnie wręcz- tak już mam, mogę cały dzień nie zrobić nic pożytecznego, ale jak mam tak poleżeć 20 min patrząc się na płytki to rozkręca mnie od środka.

A jutro zapraszam na fotograficzną relację z Rossmanowskiej promocji na kolorówkę.

Miłego wieczoru :)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Poniedziałek na słodko cz.3 - Balea żel pod prysznic figa i czekolada

Lubię sobie odmieniać, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki kąpielowe. Rzadko kiedy chętnie po jednym skończonym opakowaniu od razu biegnę po następne takie samo, za bardzo kuszą mnie produkty jeszcze nie przetestowane.

W tym wypadku będzie inaczej :)

Nie każdy czekoladowy kosmetyk mi odpowiada, a jeszcze ciężej znaleźć taki który chętnie stosuję prawie codziennie. Niektóre pachną za słabo, inne są tak słodkie, że aż mdlące. Nie tak łatwo trafić w coś dobrze wyważonego.

Ale przejdźmy do rzeczy:


Pojemność: 300 ml

Dostępność: drogerie DM znajdujące się m.in. w Niemczech i Czechach

Cena: kilka zł, produkty Balea są przyjazne cenowo

Skład:


   Jak widać zapach w tym produkcie to zasługa różnych sztucznych aromatów. Mamy też nielubiane przez niektórych sles-y, które mnie osobiście nie przeszkadzają.
Dobrze, że producent pomyślał o dodaniu gliceryny i lecytyny, dzięki czemu żel nie przesusza naszej skóry.

Zapach: Hmm, jakby tu zobrazować. Gdy zamknę oczy i powącham żel mam przed oczyma chłodny dzień i wejście do bardzo przytulnej kawiarenki, w której unosi się intensywny zapach przygotowywanej gorącej czekolady, musów czekoladowo-owocowych.

Zapach jest słodki, ale nie przesłodzony, pachnie dobrej jakości czekoladą z dużą ilością kakao.

Konsystencja: W miarę gęsta, kremowa.

Opakowanie:

Standardowe opakowanie, posiada szczelne zamknięcie. Nie ma korka niekapka ani innych bajerów, ale dzięki temu że otwór jest niewielki nie ma ryzyka wylania połowy żelu przy pierwszym przechyleniu butelki.

Wydajność: średnia z plusem.

Działanie i moja opinia:
Żel spełnia wszystkie moje żelowe wymagania. Dobrze myje, nie jest wodnisty, klejący, trudno spłukujący się ze skóry.
Prysznic z jego udziałem to czyta przyjemność(używam go nawet rano, a to spore wyróżnienie, bo zwykle zaczynam dzień od produktów cytrusowych), zamierzam też używać go jako płynu do kąpieli, żeby na dłużej nacieszyć się zapachem.
Nie zauważyłam negatywnego działania na skórę.



Plusy:
-zapach
-konsystencja
-działanie
-opakowanie
-cena
-nietestowany

Minusy:
-dostępność
-jest to edycja limitowana
-skład mógłby być lepszy (co poradzę, że jestem fanką różnych olejków i roślinnych ekstraktów)

---
I to byłoby na tyle.
O czym chcecie poczytać następnym razem?
A) Alverde, masło do ciała macadamia
B)Montagne Jenuesse, czekoladowa maseczka do twarzy
C) Dermacol, żel pod prysznic czekolada&pomarańcza

sobota, 24 listopada 2012

Umilacze wolnych dni

W planie miałam pokazanie zakupów z Rossmana, ale jako że wstałam później niż wcześniej i parę rzeczy zrobić musiałam to nie doznałam zaszczytu posiadania dziennego światła i z planów nici.

Może jutro się uda ;)

A tymczasem pokażę różne zakupy z serii- pierdółki umilające życie :)


  Jako, że biedronkowe podgrzewacze pachną intensywniej niż inne zdecydowałam się na 3 wersje zapachowe:
* czekoladę z wiśnią - tylko osobiście wiśni tutaj nie czuję ;)
*śliwkę- która nie do końca śliwkę przypomina i dlatego właśnie mi się podoba
*wanilię z pomarańczą - wie ktoś może czy da się jeszcze kupić wersję waniliową solo? Kiedyś taka była dostępna i mocno mi jej brakuje.

A oprócz tego waniliowe świeczki firmy Aura- pierwszy raz mam coś z tej firmy, właśnie zapaliłam i testuję :)


  Do tego wrzuciłam do koszyka świece lawendowe, które jak na tradycję przystało też taką prawdziwą lawendą nie pachną, są słodkawe.


   Tę świecę wzięłam głównie ze względu na opakowanie- muszę dorwać knoty, bo chciałam się pobawić w samodzielne kompozycje zapachowe- mam trochę olejków- zarówno naturalnych jak i sztucznych, więc nic tylko tworzyć :)

Kryształki zostały otworzone i wysypane, jak na razie pachną intensywnie, zobaczymy przez ile dni to potrwa.


   Różne herbaty. Szczerze mówiąc wielką fanką herbat nie jestem, wolę co innego, ale nie da się żyć tylko o pepsi twist i tym podobnych.
W środku są ziołowe mieszanki- mam nadzieję, że otrzymam harmonię, balans, spokój i relaks ;)
Po bokach mamy herbaty rozkwitające, które kupuję głównie dlatego, że lubię przyglądać się procesowi ich parzenia.


W końcu udało mi się pozużywać prawie wszystkie czarne herbaty, więc mogłam kupić coś nowego. Niestety nie było tych, na których mi zależało, czyli karmelowej Dilmah i karmelowo- waniliowej Lipton (mam nadzieję, że nie została wycofana, bo coś ostatnio nie mogę jej spotkać)


    Coś słodkiego :) A w sumie słodkiego i gorzkiego.
    Gorzkie czekolady solo mi nie smakują, za to wersję z dodatkami lubię, pewnie dlatego, że te skórki pomarańczy są kandyzowane i dodają słodyczy.



I jak to na gazetoholika przystało- trochę prasy. Niektóre do poczytania, w niektórych więcej obrazków niż tekstu :)

A wy czym będziecie sobie umilać ten weekend?

środa, 21 listopada 2012

To jest napad! czyli z wizytą w drogerii DM - Balea, Alverde, Dermacol i inne

Czasami marzę o tym, żeby drogerie DM zawitały do Polski. A czasami cieszę się, że ich nie ma. Bo jak wiadomo bardziej docenia się to, do czego nie ma się dostępu na co dzie.
A po drugie, niech będzie przyznam się- lubię mieć rzeczy, których inni nie mają, nawet jeśli nie jest do zdecydowanie nic ekskluzywnego :P

Ponad pół roku mnie DM nie widział, więc byłam tak wygłodniała, że miałam ochotę wykupić większość oferty ich marek własnych. W sumie i tak się trochę tego nazbierało, a to i tak połowa tego co przygarnąć bym chciała.

Żeby nie przedłużać, o to rzeczy które najgłośniej krzyczały: 'weź mnie!'


    *olejki Alverde:
   - olejek Alverde z paczulą i porzeczką (dość znany w blogerskim świecie, szczególnie wśród włosomaniaczek), mam go po raz pierwszy

- olejek Alverde z arniką - mam go po raz drugi. Będę stosować do olejowania włosów, do ciała oraz jako dodatek do kąpieli

 - olejek Alverde z dziką różą i rokitnikiem- gości u mnie po raz pierwszy


  * odżywka Alverde z aloesem i hibiskusem- wita u mnie po raz kolejny, bardzo ją lubię

 * szampon Alverde z aloesem i hibiskusem

 * szampon Alverde z zieloną kawą - obydwa szampony goszczą u mnie po raz pierwszy

 *odżywka Alverde z morelą i kwiatem pomarańczy


   *krem do stóp Alverde z sosną i limetką

   *żel do mycia twarzy Alverde z rumiankiem
 
   * olejek do twarzy Alverde z amarantusem


  *odżywka Balea z figą i perłami

  *szampon Balea z figą i perłami


  *odżywka Balea z kokosem i kwiatem tiare- wersję kokos&mleko bardzo lubiłam, zobaczymy jak sprawdzi się ta

  *szampon Balea kokos i kwiat tiare

   * odżywka Balea mango i aloes

   *szampon Balea rozmaryn i melisa - pierwsze testy już za mną i wypadły pozytywnie


    * odżywka Balea do włosów ciemnych
 
     *odżywka Balea do włosów kręconych - ja co prawda mam tylko delikatnie falowane, ale kupiłam z ciekawości ze względu na skład

  * 2 minutowa maska Balea kokos i kwiat tiare


   * mleczko Balea z mocznikiem 10% - oczy mi się zaświeciły, bo to produkt już wycofany, nie ma go w spisie produktów na niemieckiej stronie dm, a tutaj czekały na mnie 3 opakowania; po niczym nie miałam tak gładkiej skóry jak po tym mleczku


   * żel pod prysznic Balea figa i czekolada- kocham i uwielbiam :)
 
   *żel pod prysznic Balea malinowy

  * masło do ciała Balea - pachnie cukrowo-cytrynowo


  *mydło w płynie Balea makadamia i eukaliptus

  * żel pod prysznic Kneipp mak&konopie (nie ma jak dobre składniki:P)

 * żel pod prysznic Kneipp litsea cubeba i cytryna


   * pastylki do kąpieli Kneipp

   * sole tetesept - uwielbiam je

   * masło do ciała Saloos z granatem


 * saszetka maski do włosów Balea kokos i mleko

* baza pod makijaż Dermacol

 *brozner Dermacol

*korektor Dermacol 


A teraz wielkie teeeestowanie :)


Czasoumilacze

Jak dobrze, że są blogi :)
Bez nich nawet nie wiedziałabym o tym, że pojawiła się u nas nowa książka E.Giffin


   Kiedyś pewnie będę musiała zainwestować w elektroniczny czytnik e-booków, jak na razie korzystam z wersji tradycyjnych.

A jak już weszłam po książkę to musiałam( a jakże!) spojrzeć na inne drobiazgi, mój wzrok przyciągnęły kadzidełka. Nie jestem wielką fanką kadzidełek, zdecydowanie wolę olejki zapachowe lub świece (ale te mocno pachnące, bo zapach niektórych czuć tylko z odległości 10 cm). Ale od czasu do czasu warto sobie odmienić, szczególnie że zapachy są miłe dla nosa, a opakowanie ma tylko 8 sztuk kadzidełek. Nie mam więc obaw, że będzie to na wieki zalegać w szufladzie i niepotrzebnie zajmować miejsce.


 Kilka dni później odebrałam też nowy dodatek do Simsów 3, jeszcze go nie zainstalowałam, na razie mam jakiś błąd w grze i coś czuję, że skończy się instalacją od nowa. A jako, że taki nowy dodatek to czasopożeracz, to poczekam z tym do weekendu.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Poniedziałek na słodko cz.2 - Farmona, luksusowe mleko do kąpieli miód i wanilia


Jestem fanką waniliowych kosmetyków, latem w upalne dni są dla mnie czasami zbyt mdlące, ale chętnie powracam do nich jesienią.
Pewnego dnia byłam na zakupach spożywczych, ale moje nogi musiało oczywiście ponieść na dział kosmetyczny, gdzie zakupiłam ten płyn do kąpieli oraz miód do ciała (o nim wspomnę wkrótce)

Płyn do kąpieli (przepraszam- luksusowe mleko do kąpieli:P) może być zwykłym płynem, który ma po prostu służyć umyciu się jak i kluczem do luksusu, relaksu godnego Kleopatry i co tam sobie jeszcze producent wymyśli.
Czym jesteśmy kuszeni tym razem?

Obietnice producenta:


   Ha! Wiedziałam, że wspomną o Kleopatrze. Tylko czy tych mlecznych protein jest wystarczająco dużo, żeby dało się zachować młodość i powab? ;)

Miękka i promienna skóra- a ja głupia kupowałam masła i balsamy, co za strata pieniędzy.

Skład:
Standardowy początek- woda i substancje pianotwórcze sles - mogą powodować przeuszenie.
Są akrylaty- filmotwórcze, przez niektórych uważane za szkodliwe.
Jeśli chodzi o substancję nawilżające mamy glicerynę, ekstrakt z miodu olej słonecznikowy, proteiny mleczne.
Plus za ekstrakt z wanilii ( a nie tylko sztuczny substytut zapachowy, jak to często się zdarza)
Nie posiada parabenów.

Opakowanie:
Szklane, z korkiem.
Plusem jest jego ładny wygląd, minusem ciężar, możliwość potłuczenia i niedokładnego zatkania butelki.

Konsystencja:


Gęsty, mleczny, nieprzejrzysty płyn.

Zapach:
Dość lekki, słodki, ale nie przesłodzony aż do mdłości. Nie czuć w nim prawdziwego miodu. Zapach kojarzy mi się z gęstą, mleczną masą z mleka skondensowanego, w której gotują się laski wanilii i odrobina korzennych przypraw i skórek z cytrusów.

Moja opinia:
Spodziewałam się dużo intensywniejszego zapachu- niestety po wlaniu zalecanych 25 ml do dużej wanny- niewiele z tego zapachy poczujemy, tak samo jak dobroczynnego działania substancji nawilżających, pozostanie nam tylko piana i słaby zapach - a taki efekt możemy osiągnąć tańszymi produktami.
Ja wlewam hojną ilość i wtedy moje zdanie o tym produkcie jest zupełnie inne- rozkoszuję się zapachem, skóra po kąpieli jest miła w dotyku- ponieważ wysuszające działanie substancji spieniających niwelują różne nawilżające ekstrakty. To spory plus, ponieważ po niektórych płynach skórę można mieć tak ściągniętą jak po liftingującej maseczce bankietowej. A ja lubię w wannie poleżeć dłużej niż te 10 min.
I uwielbiam waniliowe nuty zawarte w tym płynie do kąpieli- są z jednym z argumentów mówiących za ponownym zakupem tego produktu.

Podsumowując: spodziewałam się czegoś lepszego, końcowo stwierdzam, że nie jestem w tym płynie zakochana. Ale też nie znam innego waniliowego o podobnych właściwościach. Lubię np waniliowy żel pod prysznic firmy Radox- cudownie pachnie, jest świetny pod prysznic, ale składowo nie będzie dobry na dłuższą kąpiel. A nie wszystkie produkty o tej nucie zapachowej mój nos lubi.
Kupię więc ponownie, chyba że znajdę (albo zaproponujecie mi) coś lepszego.
A może po prostu lepiej samemu zmieszać olejek, wywar z laski wanilii, mleko w proszku i odrobinę miodu? Hmmm, to nie jest taki zły pomysł, muszę wypróbować :)

A jakie są wasze ulubione płyny do kąpieli na jesienne i zimowe wieczory?

--
W następny poniedziałek recenzja żelu pod prysznic Balea- czekolada&figa, od którego już się uzależniłam ;)



poniedziałek, 12 listopada 2012

Poniedziałek na słodko, cz.1

Dobry wieczór :)
Poniższym postem rozpoczynam serię 'Poniedziałek na słodko'
Tematyka? Wszystko co osładza życie od czekoladowych, waniliowych, miodowych kosmetyków przez przepisy wypróbowane przepisy na różne wypieki aż do aromatycznych świec, olejków czy tak jak dzisiaj zestawów naczyń idealnych na deser.

Nad tym zestawem zastanawiałam się jakiś czas- podobał mi się jego kształt, ale miałam jakieś 'ale' do kolorystyki, w końcu jednak zdecydowałam się na zakup.

Ceny, które podałam to ceny regularne, ja miałam kupon zniżkowy otrzymany przy poprzednich zakupach.


                                                                       *pojemnik - 49 zł

 
                                                * filiżanki 19 zł/sztuka


                                                                *czajnik 39 zł


  A tak wygląda z góry.


Wszystkie zakupy pochodzą z home&you.

---
Na koniec mam do was pytanie: o czym chcecie przeczytać w przyszły poniedziałek?
a)Balea, żel pod prysznic figa i czekolada
b)Stara Mydlarnia, cukrowy peeling do ciała o zapachu waniliowym
c)Farmona, miodowy płyn do kąpieli

Czekam na wasze głosy :)

niedziela, 11 listopada 2012

Szukajcie, a znajdziecie - czyli Isana babassu , Alterra morela&pszenica i inne

Po 7 miesięcznej przerwie w końcu miałam okazję być na zakupach u naszych południowych sąsiadów.

Najpierw weszłam do Rossmana (bo nie chciało mi się toczyć z siatą z dm, o krórej wiedziałam że lekką nie będzie)
Planowałam kupić 4 sera Ryor (dwa do używania rano i dwa do używania wieczorem), jedno serum dermacol, coś z niedostępnej u nas kolorówki, jakieś produkty do kąpieli. Miałam także nadzieję, że niedostępne jeszcze u nas olejki Alterra z pompką już się pojawiły, a także że limitowana edycja Essence cherry blossom girl na mnie czeka.

Jednak nie obyło się bez niespodzianek, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, na limitkę ECB się nie załapałam- co prawda chciałam z niej tylko puder od ciała, ale jednak nie lubię jak coś ucieka mi sprzed nosa; olejki alterra za to jeszcze nie dotarły.

Jednak gdy buszując wśród odżywek zobaczyłam to:


 to oczy mi się zaświeciły, bo zupełnie straciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś upoluję te produkty.
A jak wiadomo to co trudne do zabycia przy zakupie cieszy niesamowicie(ach ten instynkt łowcy), jeśli chodzi o Isanę to wzięłam z półki ostatnie opakowania, gdyby było więcej to pewnie zrobiłabym zapas- nawet gdyby mnie się odżywka znudziła to nie miałabym problemu z odsprzedaniem.


 *kupiłam także algowe sera (tak to się odmienia?) do ciała firmy Ryor, wcześniej miałam, ale stosowałam, potem przerwałam i znowu stosowałam, więc wstrzymam się jeszcze z dokładną opinią
Niestety wersji lipored zostało ostatnie opakowanie.


 * wrzuciłam też do koszyka wyszczuplający żel dermacol- patrząc po składzie mam nadzieje na działanie ujędrniające, bo w odchudzanie przez żel to za bardzo nie wierzę

Jeśli chodzi o zapach, który łączy pomarańczę z czekoladą- bardzo go lubię, ale na pewno nie do stosowania w zestawie produkt do kąpieli+balsam, bo co za dużo to niezdrowo. Za to czasami lubię sobie zrobić czekoladową orgię, włączając jeszcze do pielęgnacji czekoladową maseczkę do twarzy, olejek zapachowy i tym podobne rzeczy. A że dawno nic o takim zapachu nie miałam nabyłam:

-Dermacol, żel pod prysznic

-Dermacol, balsam do ciała


 Mamy też:

*płyn do kąpieli z naturalnymi składnikami- olejkiem eukaliptusowym i wyciągiem z kasztanów

*żel pod prysznic Nivea z rumiankiem

*kremy do rąk Essence o zapachu słodkim zapachu (nie każdemu przypadną do gustu, ja takie słodkości lubię)


 *maseczki Montagne Jenuesse- polecam gorąco produkty tej firmy, u nas do kupienia czasami w Naturach i Douglasach, ja wzięlam dwie wypróbowane saszetki

I trochę kolorówki:
-podkład w kremie/musie NYC
-dwa produkty dawno planowane- rozświetlacz z limitowanki Essence i lakier, który niby dawno wszedl do oferty, a ciągle go brak na półkach
-lipstain NYC
-błyszczyk, którym chcę zastąpić in the nude Essence- niestety ten z Essence chociaż ma ładny kolor to konsystencję, która utrudnia dokładne pomalowanie ust

Niedługo pokażę zakupy z dm :)


wtorek, 6 listopada 2012

Zakupy październikowe, część ostatnia

W końcu odnalazłam (i to przypadkiem) drogerię, w której znalazłam produkty Marion, maskę jajeczną Joanny i tym podobne rzeczy.
Niestety w czasach sieciowych drogerii, jeśli jakiejś marki nie ma w Rossmanie, Naturze i Supepharm, jej dostanie w sklepie stacjonarnym staje się małym wyzwaniem, jeśli nie ma się blisko dobrze zaopatrzonego i znanego sklepu.

Oto co upolowałam:



    
   *Marion, jedwab w sprayu

   *Marion, mgiełka termoochronna (słyszałam o niej wielo, wielokrotnie; od dawna chciałam wypróbować)

  *Marion, natura therapy, kapięl odbudowująca ocet z malin

  
    - różne jedwabie (czyli zapas na długi czas)

    * znany i lubiany jedwab chi

    *Natura Silk

   *Natura Silk

  
  *płyny do kąpieli w saszetkach

 

   *Bielenda, krem z podkładem z orzechem i bursztynem (dużo niższa cena niż w Naturze)

    *Garnier, odżywka wzmacniająca (jeszcze nie wypróbowana)

  *Joanna, apteczka babuni, maska jajeczna (najrzadsza maska jaką moje oczy widziału)


   *Eveline- tusze do rzęs (tak, też nie wiem po co mi tyle) i korektor

 
  *różne kuracje Marion w saszetkach

  *Eveline, maseczka z kwasem hialuronowym- jeden z moich zdecydowanych maseczkowych kwc

  *Dax, maseczka sauna rozgrzewająca (bardzo dawno jej już nie miałam, myślałam że została wycofana)


  *Marion- serum z błotem termalnym, z algami, z borowiną oraz bandaże anty-celluitowe

I to na tyle, w Listopadzie chociaż na razie jestem grzeczna zakupiłam jedynie wodę termalną Uriage (i nawet trafiłam na promocję), więc jak na razie trzymam się listy.

W następnym poście zaległe październikowe zużycia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...